PW student goes to UK

wtorek, stycznia 31, 2006

Another Day in UK czyli "Students Hack" koleżanka z Libanu i co to tego ma XML

Pełen dobrych myśli zasiadłem dziś do zajęć. Niczym odkrywca wkraczający na nieznany ląd chciałem odkryć piękno tutejszej nauki... niestety ląd ten okazał się wyjątkowo słaby... Pierwszy wykład hucznie nazywający się web infrastructure dotyczył jakichś XML.. i XMLi i XML, wspomniałem może, że będziemy zajmować się na nim xmlami... Będzie to na dłubanie w jakiś beznadziejnych rzeczach, które może robić człowiek w liceum. Ale pomyślałem dobrze będę twardy to na pewno jakaś próba mojego charakteru, choć jedne zajęcia muszą być interesujące. Po wykładzie mieliśmy 2 godziny okienka, poszedłem więc z Lechem do laborki (wysłać flotę a jakże) poszukać syllabusów do innych przedmiotów bo mój mózg tutaj po prostu zgnije. Zostanie wyssana z niego ostatnia reszta inwencji. Poszliśmy potem do stołówki coś wszamać (nie nie kupowaliśmy niczego przecież nas nie stać ale w przeciwieństwie do wczoraj dzisiaj wziąłem jakieś jedzenie z domu).

Lekko zawiedziony i podłamany poszedłem na ostatnie dziś zajęcia, ktore miały trwać jakieś 4 godziny (wykład i laborki). Prowadził je profesor, ochrzczony przez Lecha "Człowiek Żaba", nie ulega wątpliwości, że stwierdzenie było dość celne. Otóż przedmiotem zainteresowań tego pana są web servicy. Pomyślałem super. jakaś Java w końcu albo inny .Net. Zdziwił mnie jedynie fakt, że pan prowadzący przez zajęciami wręcz ostrzegał, że będziemy tutaj programować w Javie, więc może być ciężko. Na początku ja naiwny nie skminiłem o co chodzi, jednak już wkrotce moja dziecięca naiwność miała zostać rozwiana.

Otóż WSZYSTKO co będziemy robić na tych zajęciach będziemy robić w notatniku... To co że jest Eclipse. Pan uważa, że takie narzędzia nie pomagają i lepiej wszystko pisać samemu. TO co, że jest to potwornie nudne i zupełnie nierozwijająe, ale przecież to każdy szanujący się progamista powinien sam napisać parser SOAPa albo żądań HTML. W mojej głowie zrodziła się jednak podstępna myśl, że przecież on nie musi wiedzieć, że używalem jakichkolwiek narzędzi w pisaniu mojego projektu, chyba więc nie będę go uświadamiał, że postawienie web service to praca na paręnascie minut, a zaimplementowanie metod już nie będzie trudne. W ogóle w tej szkole chyba nie słyszeli o innych narzędziach niż podstawowe edytory tekstu. Myśle, że podświetlanie składnie było dla nich nie lada okryciem. Przy okazji dowiedziałem się, że projektem zaliczeniowym jest zrobienie aplikacji obslugującej stację ornitologiczną. No tak wczoraj kaczki, dzisiaj ptaszki, wszystko zaczyna się łączyć w jakąś całość, myślę że jutro będziemy analizować migracje.

Nastąpił czas laborki. Facet dał nam kod webservicu napisanego przez siebie i pytał się czy KTOKOLWIEK rozumie o co w tym chodzi. No cóż w koncu object oriented programming nie jest najmocniejszą strona w tych stronach. W sali spotkała nas niespodzianka (która to już tego dnia, po prostu niespodziewany dzień) kompy włączał się chyba z dziesięć minut. Wszystko dlatego, że system musiały się zbootować serwera (dla niewtajemniczonych musiałby zgrać sporo plików z głownej stacji). Zapytaliśmy się pana prowadzącego czemu jest tak. Odpowiedział z gasnącym uśmiechem "Students hack". No cóż nie było to dla mnie łatwe do zrozumienia jak można nauczyć się hackować w tej szkole skoro ma się problemy z programowanie, ale być może był tutaj kiedyś jakiś mega zdolny student który mial to nieszczęście że marnowal swój talent w brookes to coś kiedyś zhackowal.. kto wie. A może to były ataki z zewnątrz ale wtedy czemu na kompach nie ma systemu??? No cóż naprawdę chciaem zrobić zadanie, ale niestety nie udało mi się, gdyż gdy wprowadziłem zmiany do kodu (w między czasie zostałem wielokrotnie ostrzeżony przez niezawodnego firewalla windy, ze próbuje zrobić coś bardzo niebezpiecznego) nie udało mi się go skompilować gdyż javac nie jest rozpoznawaną komendą na tym kompie. Szczyt absurdu.

Teraz może jeszcze wspomnę o milym akcencie dzisiejszego dnia, ktory właściwie spowodował, że caly dzień był udany. Otóż rozmawialiśmy z bardzo sympatyczną dziewcznyną, która robi tutaj doktorat. Akurat opuszczaliśmy już gmach tej uczelni, kiedy zostaliśmy wyrwani na nowiutkiego laptopa Della z 17 calowym wyświetlaczem:) Prawdopodbnie nie potrzebowaliśmy wiele gdyż od 9 godzin byliśmy w szkole i naprawdę mieliśmy już dosyć. Rozmawiało się bardzo sympatycznie, dowiedzieliśmy się, że robi doktorat z matmy i że niestety za tydzień wraca do domu co jest troszke słabe gdyż na pewno dobrze byśmy się dogadaywali. Powiedziała nam na dowidzenia, że jutro możemy spotkać ją w sports centre o 8:30 na teakwondo, akurat mamy wtedy zajęcia jeszcze ale mam wrażenie że lepiej pójść na te zajęcia, bo nie dość że człowiek zdrowszy będzie to jeszcze pozna trochę ludzi.
Skończyłem kolację i idę do Piotrka pograć w brydżyka
mam nadzieję, że lektura Was nie znuży i proszę komentować
pozdrawiam

3 Comments:

Anonymous Anonimowy said...

Jezu, Dziekan, gdzie Cie ponioslo???
A tak swoja droga, to przywiez mi jakas fajna niunie w prezencie do Polski.

11:03 PM  
Anonymous Anonimowy said...

edytor tekstu, buhahahaha, students hack, buhahahaha, oxford, buhahaha :) Toz to wysoce rozwinieta uczelnia musi byc ;] Pisz dalej, troche humor sie czlowiekowi poprawia jak czyta jakie to lby sa w wielkiej brytanii ;]

2:36 PM  
Anonymous Anonimowy said...

No, przebrnąłem :D, dzień mi zajęła mobilizacja :D Pytanie: co to znaczy "ląd się okazał wyjątkowo słaby"?? Czy że niby co, piasek czy jakie bagno, czy skała?? Nie rozumiem. Na dodatek jeszcze WYJĄTKOWO słaby. Jeśli coś jest wyjątkowe to jest jakieś szczególne, jedyne w swoim rodzaju. Wiem że w GB mają inną glebę, ale aż tak??

4:02 PM  

Prześlij komentarz

<< Home