PW student goes to UK

czwartek, lutego 16, 2006

Czwartek a właściwie środa whatever that means

Piszę wczorajszy post dzisiaj bo wczoraj mi się nie udało. Wczoraj było bardzo interesującym dniem, trzeba przyzyać. Wstałem normalnie jak na polibudzie o 7:30 poczyniłem odpowiednie przygotowania przed wyściem z domu (zawierały między innymi tak interesujące czynności jak mycie i jedzenie) po czym z moim wiernym towrzyszem niedoli Lechem oraz Piotrkiem wyruszyłem na spotkanie przeznaczenia czyli szkoły.

Warto zauważyć, że dzisiaj jest jedyny dzień, w którym jest jakiś przedmiot, który lubię. Do tego wykłada go człowiek, ktory za niesamowity dar wykładania po prostu z przyjemnością się go słucha. Ale nie mogłoby być tak łatwo, że wykład minął tak zwyczajnie. Po jakiś 30 minutach mój mózg zaczął stwierdzać brak tlenu co zaowocowało wysłaniem do oczu komunikatem o przejściu w stan hibernacji. Komunikat byl bardzo trudny do ominięcia niemniej jednak udało mi się dotrwać do przerwy. Zaczynym się zastanawiać czemu w tych salach jest tak zajebiście duszno, że naprawdę jak się jest wyspany (a wczoraj byłem!!) można usnąć. Druga godzina wykładów minęła podobnie do pierwszej, człowiek wiewiórka (tak go ochrzcił Stappu bardzo trafnie zresztą) przekazywał nam wiedzę z o klasyfikacji wiedzy. Potem grzecznie zaprosił na na laborki. Przewidywałem, że będziemy pisać jakiegoś XML bo nawetna tym przedmiocie stanowi on większość programowania. Tak więc przemieściłem się do laborki...

A laborka proszę ja was to było coś niesamowitego.... Jeszcze nigdy nie mialem takiej laborki jak dlugo studiuje informatykę i nigdy o takiej nie słyszałem. To naprawdę było coś wyjątkowego i niepowtarzalnego. Otóz w pierwszej części laborki pan Kłopotek (bo z nim akurat była) kazał na wejść na www.flickr.com pobawić się nim z 10 minut i powiedzieć do czego służa tagi opisujące zdjęcia. Tutaj poczułem się zagubiony... potrafię w 2 godziny napisać grę albo inny czat ewentualnie wypełnić dziury algorytmem gregorego ale tu muszę chyba jakieś filozoficzne podstawy tych tagów znaleźć. Całe szczęście laborka jest nieobowiązkowa by prawdopodobnie bym jej nie zaliczyl, bo ja przecież powiedziałbym, że tak słuzy do opisywania czegoś i starczy. Piotrek Stapp jednak wyrwał się mężnie do odpowiedzi i zaczął bardzo nawijać co to są te tagi jak można je wykorzystać i jakie mają tutaj wlasności. Prowadząc się z nim zgodzil po czym dodał kilka rzeczy od Siebie i powiedział, że możemy przejść do następnego zadania. Już mialem otwierać notatnik i zaczyłem pisać XML bo myślałem, że ta pierwsza część jest po to żeby ludzie którzy przyszli tutaj na naukę z różnych przecież kierunków niepoczuli się zupełnie obco ale nie człowiek kazał na wejść na inną stronę tym razem organizacji skupiącej ekologów i wejść na podstronę zawierająca tezaurus. Tutaj też mieliśmy zanalizować jak on jest zbudowany i jak może nam pomóc w wyszukiwaniu informacji. Na sam koniec Laborki człowiek zasugerował nam, żebysmy weszli na nieśmiertelną stronę w3.org (dla laików ludzie, którzy standaryzują internet) i ewentualnie zapoznać się z dokumentacją czegoś tam. Naprawdę jak długo żyję nie miałem laborek na których chodziłbym sobie po internecie (chyba, że mialem coś do zrobienia ale musiałem wysłać flotę).

Tak oto zakończyła się moja przygoda z infomatyką na wczoraj, nadszedł czas żeby pojechać na Angielski. Tam mieliśmy dzisiaj pójśc an pierwsze zajęcia dla internationa students w celu poprawienia naszej umiejętności pisania dokumentów po angielsku. Niestety nie doczekaliśmy sie, a ponieważ uznaliśmy, że kwadrans akademicki jest pojęciem międzynarodowym zrezygnowaliśmy z dalszego czekania.

Potem przypomnialem sobie, że jesteśmy przecież ścigani przez finance. No tak mam przecież za dużo kasiory. Musiałem oddać niestety finance dużą cześć mojej krwawicy, naprawdę ręka mi drżała kiedy podawałem pani w okinku moja kartę.... zabieg przebiegł szybko ale bardzo bolesnie. W oczach Lecha widziałem współczucie i zrozumienie gdyż on przed chwilą oddał pani w okienku duża kwotę w gotówce (chcieliśmy to przeliczyć na imprezy ale byliśmy zbyt zrozpaczeni). Tak oto staliśmy się znacznie ubożsi... A to dopiero pierwsza rata.

W takim oto grobowym nastroju wrociliśmy do domu. Stwierdziłem, że muszę dzisiaj zrobic jakiś wypasiony obiad. Leszek zaś stwierdził, że to wymówka bo będę ten obiad robił długo i nie będę trimował, a ponieważ on sam nie zamierza więc jestem dywersantem i sabotuje nasz projekt. Przygotowanie obiadu zajęło mi ponad 1,5 godziny (zdjęcia hopefully u Leszka) po czym skonsumowaliśmy go i poczęliśmy robić to czego chłopcy (z wyjątkiem Jacka) naprawdę nie lubią robić... Udało się nam nawet coś napisać przez łącznie prawie 3 godziy i widać już właściwie koniec. Ale musieliśmy przerwać pracę ponieważ nadszedł czas, żeby pójść na trening.

Było całkiej zajebiście. Leszek dostał Doi-bo czyli unoform (jak ja dostanę to foty bedą) ktory natychmiast przywdział i wyglądał jak prawdziwy mistrz świata. Trening był bardzo spoko szkoda, że niektore techniki mi nie wychodziły ale muszę więcej trenować, żeby być lepszym. Potem nastąpiło jakies 30 minut sparingów. I naprawdę super to wyglądało potem jednak dotarła do mnie myśl, że ja także będę musiał walczyć. Ale trener powiedział, że mnie nie zabiją (mam już na szczęście ubezpieczenie).

Potem wrócilismy i właściwie niedługo potem poszedłem spać. Przypomniałem sobie, że od 3 dni nie gadałem z domem, hmm ale niby powiedzieli, że mam dzwonić jak będę miał ochotę.. Leszek też jest dzielny już 2 dni nie rozmawiał:)

pozdro