PW student goes to UK

niedziela, lutego 12, 2006

Kurde co ja robie..

Wczoraj nic nie napisalem nad czym bardzo boleję, ale jednak oczywiście mi się nie chciało. Nie bardzo mi się to podoba bo mogę przez to stracić czytelników ale niemogę obieciać, że już się to więcej nie powtórzy. Myślę, że warto jednak napisać o kilku akcjiach, które mialy miejsce w ciągu ostatnich 2 dni.

Po pierwsze pojechaliśmy do Tesco. Wycieczka jak wycieczka ale siedzieliśmy w autobusie i obok nas siedziały takie 2 angielskie pasztety bynajmniej nie apetyczne. No i tak sobie siedzimy we 3 (ja Lechu i Stefan) i nagle Stefan zaczyna się po posku zbijać z tych pasztetów a konkretnie z jednego, który akurat jadł hamburgera. Nawijka Stefana była naprawdę niezła niestety nie mogę jej juz przytoczyć po 2 dniach ponieważ zwyczajnie w świecie zapomniałem. Pamiętam, że zbijał się jednak niemiłosiernie z tego aki pasztet wchrzania hambuergery a potem żali się koleżankom, ze nie może schudnąć... Mówię wam pierwsza taka akcja tutaj a od razu śmiechu co nie miara. Finałem tego było następujące wydarzenie (nie nikt nas nie skarcił, że akurat znaPolski i wszystko rozumie hahaha), że ów pasztet ze swojej torby z zakupami wyjął zwiewną prześwitującą koszulinę i zaprezentował koleżance. No cóż nie ma to jak wiara we wlasne możliwości a może dziewczyna ma po prostu ciepło w domu:) Mam nadzieję, że sarkastyczny ton tej oto opowieści nie uradził zbyt wielu osób bo mial na celu jedynie rozśmieszenie:)

Tego dnia chyba już nic ciekawego się nie wydarzyło, poza tym, że z Lechem próbowaliśmy trimować ale jak zwykle coś nam przeszkodziło, jak pech to pech. Aha prawdopodobnie wybralem się jeszcze na pocztę ale o tym już zdaje się napisalem.

AAAaaa wiem co jeszcze. Otóż w tenże piątek wpadłem na genialny pomysł zrobienia kotletów z piersi.. Kurczaka:) No to zrobiłem z kuchni przez jakąś godzinę niezly sajgon ale w końcu udało się wszystko przyrządzić (niestety poważnie doskwierał mi brak pieprzu trzeba koniecznie zakupić). W pewnym momencie Lechu który dzielnie pomagał mi w robieniu tychże kotlecików miał za zadanie położyć obciekający panierką kotlet na patelnię z rozgrzanym olejem, którą ja dzierżyłem. Ta iście epicka chwila trwała wieczność jednak Leszek dał radę przy okazji rozchlapując olej po moim palcu i przedramieniu, jednak ja jak bohater antyczny jednynie wydalem okrzyk bojowy (pozwalający zapomnieć o bólu) odłozyłem patelnię na grzejnik, włożyłem łapę pod wodę i zacząłem kląć na Lecha czemu chce zabić rękę która go karmi. Wszystko jednak na szczęście skonczyło się dobrze.

Po kotletach Katell zaprosiła nas na pewną domóweczkę u swoich znajomych. Tak więc oto poszliśmy na nią taszcząc przy okazji pól litra Leszkowej wódeczki w celu oczywiście integracyjnym. Na miejscu czekała mnienie lada niespodzianka, gdyż wchodząc do pokoju witając się z ludźmi, którzy akurat raczyli przyjść przed nami usłyszałem dzwięczną melodię niejakiego Stachursky'iego. Poważnie zastanawiałem się o co chodzi, za chwilę jednak moje wątpliwości miały odejść w niepamięć. Otóz w domu mieszka Poka Ireną zwana. Bardzo miła dziewczyna, po zdjęcia odsyłam do Bloga Leszka. Ogólnie świetni ludzi na tej imprezie byli, bardzo dobrze się z nimi gadalo. Przy okzji zjedliśmy jakąś fracuzką potrawę, mianowicie ziemniaka gotowanego polanego serem. Całkiem przyjemne szamanie. Na tejze imprezie był obecny niejaki Santiago, Hispan, prywatnie druga połówka Ireny, z którym daliśmy radę obalić te pół litra. Chłopak miał nieco trudności z wypijanie kielona na raz, ale jednak nie poddawal się i dal radę. Niestety wódki jakoś praktycznie nikt nie chciał pić, gdyż wymigiwali się że już piliwino czy innego Jim Beama.

Potem nastąpiło wczoraj czyli sobota. Ogólnie to nic nie robiłem wczoraj poza czytaniem Pratcheta i graniem na kompie przyrywanymi posiłkami. Potem jednak około godziny 20 do naszego bloku zwalili sie jacyś ludzie. Wyglądali na znajomych Karla i siedzieli w kuchni wyraźnie nad czymś deliberując. Ja tymczasem siedziałem u Lecha i również zastanawiałem się nad bardzo ważnym problemem współrzędnych parametrycznych rury b-spline i dlaczego mniejszy z nich jest większy od tego większego. Oczywiście po godzinie intensywnego wysiłku umysłowego doszedlem do wniosku, że jestem idiotą i jest dobrze a nie źle. Leszek również stwierdził, że nie jest lepszy. No to jak takcih dwóch wybitnych specjalistów dalej będzie obcinać tę suszarkę to w końcu jakiś czołg z tego mus wyjść mówię wam.

Potem jak już wyczailiś,y co i jak z tymi parametrami w suszarce, swtwierdziliśmy, że możemy iśc poznać nowych znajomych. Akurat traf sprawił, że znajomi sami przyszli do Lecha. Okazało się, że byli bardzo dobrymi znajomymi pewnego australijczyka, który mieszkał, tam gdzie teraz Lech wegetuje. Tak oto poznaliśmy Amy, Lauren, Bobbego i Emmanuela. Ten ostatni koleś jest naprawdę zajebisty. Taki historie opowiada, że człowiek słuchajc go nie może wyrobić ześmiechu.
Nazwałem go Theory man, z powodu takiego oto, że po półrocznym przebywaniu tutaj w UK, wyrobił sobie swoje teorie na temat tutejszych dziewczyn. Na razie poznałem 2 podstawowe prawa Emmanuela:
Pierwsze Fundandamentalne Prawo: Tutaj nikt nie ma kompleksów. Więc na pewno spotkasz dużo dziwnych ludzi
Drugie Fundamentalne Prawo: Im bliżej końca imprezy tym więcej pijanych dziewczyn i tym brzydsze one są.
Dziekana Komentarz do Praw Emanuela:Im więcej pijesz tym wszystkie kobiety są lepsze, pamiętać należy jednak o tym, że nie warto robić głupot:)

No to chyba tyl mam nadzieję, że napisałem wszystko co ważne
pozdro

3 Comments:

Anonymous Anonimowy said...

Panie Dziekan, jak mozna tak szydzic z angielskich dziewczat;) przeciez uroda to nie wszystko...;)

2:41 PM  
Blogger luckyluke said...

Bo ja taki megasłabiak jestem ale tacy też muszą żyć:D

2:51 PM  
Anonymous Anonimowy said...

no i dzięki Bogu;D

4:38 PM  

Prześlij komentarz

<< Home