PW student goes to UK

sobota, marca 11, 2006

Bardzo dobry dzień:)

Co by o nim nie napisać to jednak dobry dzień miał dzisiaj miejsce. Przede wszsytkim na plus warto zaliczyć to, że nie uczyłem się nawet przez minutę. Po drugie wartym wspomnienia jest fakt, że wstałem o 11:). Potem obijańsko się się do późna aż pisze tutaj Piotrek Stapp, ze moze byśmy wpadli bo właśnie przyjechał (a właściwie przyjechała) 4 do brydża. No to stwierdziliśmy z Lechem, że koniec tego absudalnego nic nie robienia i zabraliśmy się żeby przejśc te 50 metrów do sąsiedniego bloku:)
Na miejscu okazało się, że Piotrek dostał posiłki (w dosłownym tego slowa znaczeniu) gdyż poczęstował nas bardzo dobrą polską kiełbachą tudzież konfiturą na wypieczonym przez jego Mamę niesomowice pysznym chlebku. Niebo w gębie. Całość zdaliśmy się zapić resztką żubrówki która mu została po imprezie (bardzo mało tego było niestety) po czym rozpoczął się regularny brydżyk. Oczywiście gra stała na bardzo wysokim poziomie, kontrakty ugrywane były z wysoką precyzją (niczym słoń w składzie porcelany) a partnerzy niemal nigdy się nie kłocili z powodu nieudanych zagrań czy kontraktów. Widać po prostu było klasę zawodników... Niestety nie doszło do spraingu pomiędzy mną i Leszkiem z powodu nieudanego szlemika ale co się odwlecze to nei uciecze. Wszelkie rozmowy, że tak się wyrażę branżowe, były natychmiast ucinane przez Marysię, która bardzo symaptyczną osobą:)

No to tyle musze kończyć jutro prawdopodobnie równie cięzka niedziela (ze schabikiem przygotowywanym przez Patysiów) więc mam jeszcze jakieś 4 godziny opieprzańska:)
pozdrawiam