Taki zwykły Post
Wczoraj oczywiście nic nie napisalem bo mi sie nie chcialo. Ale wczoraj nawet pare rzeczy sie wydarzylo. Przede wszystkim zrobilismy wczoraj wiecej z XSLT niz 605 studentow w zeszlym roku czyli osiagnelismy nasza fore posrednia. Ponadto zarabiscie sie nawet nam wczoraj pracowalo, ale chyba wiecej nie bedziemy chodzic do Stefna pracowac bo Stefan jest bardoz wrazliwym czlowiekiem i kiedy przekliamy jak po raz kolejny XSLT nie dziala jak trzeba to kiedy ludzie z bloku Stefana sa w poblizu to strasznie nas ucisza, tak jakby rozumieli o co chodzi:) W sumie oni tez nie raz miechem rzucaja po prostu jak ze soba rozmawiaja i jakos nie przeszkadza im fakt ze jestesmy obok (no bo i co niby mialoby przeszkadzac). No ale tym niemniej sfinalizowalismy prace wczoraj i nawet udalo sie nam odkryc kilka ciekawych mykow w visualu:)
Ponadto wczoraj zagralismy pierwszy raz w King of Beers ale jakos tak slabo bylo. Mysle ze jak przywioze tę grę na grunty polskie to nie moze być tak słabo i będzie ciekawiej. Potem jakies 2 bloki dalej odbywała się jakaś impreza, a ponieważ wszyscy się tak jakoś wybierali to z Lechem swierdziliśmy, że warto się wybrać. Ponieważ klimat miał być w stylu lat 60 zostałem przyozdobiony w kwiat we włosach oraz namalowali mi Peace and love na policzku i tym dziarskim krokiem ruszylismy na impreze akademikową ala Mikołaj party. Na miejscu okazało się, że w ogóle jest milion osób z czego 80% stanowią Francuzi albo Hiszpanie i jakoś ciężko się było zintegrować bo oni gadali po swojemu. Lechu zrezygnowal po pół godziny dzielnej walki ja zaś powalczyłem jeszcze moment i znalazłem pierwszego poza nami Polaka który studiuje na Brookes. Człowiek jest z Gliwic ma na imię Michał i to w sumie tyle co o nim wiem bo pogadał ze mną moemnt zaraz po czym poszedl zarywac jakieś 2 Hiszpanki więc stwierdziłem, że może nie będe mu dalej przeszkadzał gdyż chyba miał jakieś nadzieje. Potem pogadałem jeszcze z gospodynią imprezy (przemiła Francuzka o imieniu Matilde) po czym stwierdziłem, że to jednak nie mój klimat dzisiaj, mam troszke kataru i zaczyna mnie nieco boleć gardlo więc kulturalnie wyszedlem po angielsku jak zwyczaje nakazują.
Dzisiaj choróbsko, które mnie trawi nie dało za wygraną pomimo, że walczę z nim intesywanie przy pomocy armii prochów w postaci rutinoscorbinu i innych gripexów. Mam nadzieję, że uda mi się jakoś wygrać z chorobą, bo jak ja się rozłożę to nie będzie żartów tylko 39+ stopni i parę dni umierania w łóżku co musze powiedzieć średnio mnie rajcuje.
Właśnie zadzwonil Stappu, że niby się powinienem do nich wybrać bo zaczęli coś robić. W sumie pewnie ma rację, ale mi się tak potwornie nie chce robić teraz.... No dobra ale pójde, żeby potem nie było... A może w końcu Stefan zrobi tą pizzę co to ją od 2 dni obiecuje.... wczoraj niby go wątroba bolała. Wątroba wątrobą ja się nastawiłem, że sam nic niebędę musał pichcić a tutaj dupa, że tak powiem. Ciekawe co dzisiaj śledziona?? Woreczek?? (no dobra Stefan nie bierz tego do siebie ja się tak po prostu zbijam .... dobrą pizzę robisz:)
pozdro
3 Comments:
to ciekawe kiedy beda nalesniki Miszczu, bo o nich juz mowisz od ponad dwoch tygodni... /Stefu
Stefan nie zna jeszcze na tyle Łukasza, żeby wiedzieć,że naleśniki JUŻ są zrobione ;)
Chodzi się na beach party w zimę, to później się choruje...
Prześlij komentarz
<< Home