PW student goes to UK

sobota, kwietnia 29, 2006

Ogólnie zajebisty dzień

Późno jest już dosyć, ale to całkiem dobrze bo było naprawdę super. Dzisiejszy dzień był jakiś niezwykły. Wstałem dosyć rano bo o godzinie 7:45. Powodem był fakt, że mialem prawie 7000 słów do przeczytania i sprawdzenia pisowni, które miałem dzisiaj oddać. Udało mi się to jednak zrobić i nawet jestem zadowolony z efektu. Mam nadzieję, że profesor david również będzie i postawi mi dobrą ocenę:) Został jeszcze jeden projekt, który jutro zamierzam skończyć po czym oczywiście trzeba napisać do niego dokumentacje, co będzie bardzo trudnym zadaniem bo naprawdę nie wiem jak ja napiszę 5000 słów o tym mały stosunkowo programie. To była dosyć nudna część dnia.

O godzinie 11 czasu lokalnego zasiedliśmy do komputerów ponieważ właśnie zaczynał się konkurs internetowy Mistrz .NET. Nagordy byly całe 3 na dużo uczestników (Micorsoft jak zwykle się postarał) więc nie liczyliśmy jakoś na przesadnie dobry wynik ale jednak stwierdziliśmy ze posiedzenie dwóch godzin i sprawdzenie naszej wiedzy będzie ciekawym doświadczeniem. Usiedliśmy więc obok siebie w pustej pracowni kompowej każdy z nas mial otwartą internetową dokumentację i google, ponadto laptopy z potworzonymi przykładowymi projektami i dokumentacją i tak przygotowani siedliśmy do pytań. Pytania były potwornie trudne i niemal w każdym musielismy się posilkować dokumentacją albo googlami. Ale zabawa byla przednia jak każdy z nas wpisywał coś i pytał się pozostałych dwóch co myślą. Pytania oczywiście byly "losowe" ale jednak zdarzały się powtórki i naprawdę opłacało się nieco współpracy.:) Po 2 godzinach każdy z nas otrzymal wynik.... Oczywiście jako najbardziej utalentowany z tej trójki, posiadający najwięcej sprytu i ogólnie niesamowity mialem najwięcej procentów (na razie jeszcze nie we krwi) równiutko 60 (wygrany miał 81 pierwsza 10 kończyła się na 70%. Tak więc niestety nic nie udało sie nam wygrać, ale zabawa była naprawdę przednia. Nieco słabsza postawa Lecha i Piotrka na pewno była podytkowana kontuzjami i ogólnie kiepską atmosferą (tak naprawdę to ja byłem wolniej odpowiadałem i mialem niektore odpowiedzi ale też im dawalem swoje:)) Ale to tylko konkurs i jestem calkiem zadowolony z wyniku, otrzymałem tytuł Praktyka .NET.

Potem miałem dosyć na dzisiaj programowania i rzeczy tym podobnych, więc nie robiłem nic z tym związanego. Zamiast tego poczytalem nieco książkę i nieco pograłem sobie na komputerku. Potem około godziny 19:30 poszliśmy do Stefana, który zrobil pizzę. Akurat przyjechała jego dziewczyna, Anna ma na imię, więc musiał czyms zaimponować. Udało mu się stworzyć dobrą pizzę więc chyba dobrze wyszło. Ania powiedziała również bardzo ciekawe zdanie: "Ona jest naprawde niezniszczalna... poznałam ja w szpitalu" - no cóż nawet niezniszczalni muszą czasem wyskoczyć na szybkie leczenie.

Około 21:30 stwierdziliśmy, że miło się gada ale właściwie to można jednak wracać już do domu, jednak zahaczyliśmy o blok Stappa i tak oto minęło kilka kolejnych godzin. Zaczęliśmy gadać z Jakiem i Sebastianem, po czym stwierdziliśmy, że zabawą godną 5 dwudziestolatków jest gra w "głupiego jasia" piłką do rugby w kuchni..... i tak graliśmy przez 2 godziny mając przy tym naprawde kupe smiechu.. widac potrzebowałem odpoczynku. Niestety stlukłem sobie dosyć mocno piszczel prawy, przewracając się o stołek, ale jakkolwiek bolał strasznie na początku teraz już przestał, poza tym że mam naprawdę gigantycznego siniaka. Musze nieco bardziej uważać. Przy okazji dowiedzieliśmy się że chłopaki wyjeżdżają już za 1,5 tygodnia i tak naprawde zostaniemu tutaj sami. Swiat jest ogólnie niesprawiedliwy, że Stappu ma takich zajebistych wspóllokatórów w porównaniu do moich (no dobra z wyjątkiem Lecha). Naprawde zamieniłbym ich wszystkich 3 na jednego od niego.... Jeszcze dorzuciłbym mu z litr wódki albo co by tam jeszcze chcial bo to naprawde zahacza o jawną niesprawiedliwość, ze gadać idziemy do jego bloku a nie u Siebie... bo u nas niezwykle ekspresyjne wymiany zdań czasami nawet docierają do 4 zdań w dialogu...

Aha no i jescze byl dzis pleasuredom. Przemyciliśmy do środka pół litra wódki trochę poskakaliśmy, ale niestety przyszliśmy troszkę za późno i to był niestety nasz błąd, ale i tak bylo super.

no dobra najwyższy czas iśc spać po tym intesywnym dniu

1 Comments:

Anonymous Anonimowy said...

Blog Lecha i Twój mają pewną przypadłość, którą nazwać możnaby Problemem Odpowiedniości Posta.

12:04 AM  

Prześlij komentarz

<< Home