PW student goes to UK

wtorek, maja 02, 2006

Coś tam piszę

Jakoś udalo się przeżyć ostatnie kilka dni. Piszemy oczywiście jakis słaby projekt ale potwonie się nam nie chce ale musimy go oczywiście skończyć. Ponadto było naprawdę caliem zajebiście. Przede wszystki chyba więcej czasu spędzamy w bloku Piotrka Stappa niż w swoim z takiej oto prostej przyczyny, że u niego jakkolwiek by się nie poszło to zawsze jest z kim pogadać, a ja naprawdę mam dosyć rozbudowanych konwersacji w stylu Hi How are You? Fine Thanks and You? Czasami mam ochotę odpowiedzieć Może być ale jesteście tak beznadziejni, że nei chce mi się z wami już gadać, bo jakikolwiek temat się zapoda to wy i tak odpowiadacie jednym zdaniem a potem już milczycie...... nie mówiąc juz o tym, że oni sami temtatu nigdy nie zapodają... ehhhhh Swiat jest niesprawiedliwy, że Stappu dostał 3 KURDE zarąbistych flatmejtów a my 0...... Niestety ja wiadomo sprawiedliwości nie ma i musimy sobie radzić wśród intrwertycznej Lucille, która nie odzywa się chyba tylko do nas bo nie umiemy żabojadzkiego, Katell która chowa się po pokojach a jak ją spotykam to ma problemy, zeby się wysłowić, no i Karlem który w sumie jest spoko, ale jedyny temat który zna to jedzenie i Are U going out tonight?...
Dobra ale dosyć narzekania to też są ludzie nie można ich za bardzo karcić....
W niedziele wpadł Manu, po jakiś 1,5 miesiąca odkąd sie nie widzieliśmy. Chlopak mial dużo roboty ale teraz już prawie skończył i powiedzial, że trzeba będzie nadrobić zaległości. Wypiliśmy po małym kielonku połowy wódeczki którą uratowaliśmy w piątek i poszliśmy na blitz... To jest taka impreza, która ma tę zaletę że jest tam dużo ludzi i jest za darmo... Poskakaliśmy troszeczkę, zbijając się oczywiscie z piękności angielskich kobiet i w sumie tyle by było. Dodam może, że Piotr Stapp powinien przejść do legendarnych cytatów, wypowiedział wczoraj pełne patosy zdanie: "Jak ja widzę te paszz.. znaczy Angielki i tych Anglików to ja się wcale nie dziwię, że tutaj jest tylu pedałów" - mysl godna prawdziwego filozofa i Ojca Chrzestnego Polskiej Mafii. Niedziela mineła bez większych ekscesów. To znaczy byliśmy u Piotrka Stappa jeść lody, a oni tutaj zamiast weekendu majowego neimają nic. Ale jednak coś się dzieje bo nazywa się toto MAYDay i polega to na tym, że jest to chyba jedny dzień w roku kiedy puby i inne kluby sa tutaj otwarte do jakiejś 5 albo i 6 rano. Potem idzie się na jakiś most, że popatrzeć jak nawaleni w 3 dupy Anglicy walczą z policjantami próbujac skoczyć do naprawdę plytkiej wody z calkiem wysokiego mostu.. ot ciekawa rozrywka. Ja sobie smacznie spałem, Stappu po raz kolejny pokazał że twardy jest a nei mientki:) i wstał o 5 rano... potem żałował:)

Wczoraj zaś odbył sie kolejny dzień z gatunku zarąbistych. Najpierw przyjęliśmy na czachę około 0,7 litra żubrówki. Mieliśmy dzielnego pomocnika Anię Stefana, którą musieliśmy wyrwać na jakąś imprezę bo przecież ile można spacerować po oxfordzie (sorry Stefan no offence:)))) Dziewczyna dzielnie dawała radę,pod koniec jednak stwierdziła, że dość. Ale najgorsze jest to, że potwornie oszukiwał Leszek, żeby nie dopijac wódki do końca... ech źle dziala angielska ziemia na naszego Lecha. Potem generalnie 3 godzinki skakania, które przyjmemnie nas zmęczyło. Ciekawym niewątpliwie doświadczeniem w takim klubie jest fakt, muzyka jest co najmniej intrygująca. To znaczy lecą jakies sugababes czy inne takie takie hiphopy czy popy ja się tam nie znam, ale NA KAŻDEJ imprezie musi być Backstreet Boys i muzyka ze słonecznego patrolu (!!!!! tak Mitch jest wszędzie) + n'sync...... czlowiek moze się zastanowić czy jest na tej planecie czy przypadkiem ktoś mu czegoś nie wstrzyknął niepostrzeżenie bo slyszy jakieś archeologincze ciekawostki... ale angole są po prostu wniebowzieci, rycza na caly głos i w ogóle ekstaza ich ogarnia.

Po imprezie wróciliśmy do domu Stappa, zaprosił nas na oryginalne polskie piwko przyszmuglowane z ojczyzny.Oczywiście zagadaliśmy się tak mniej więcej do 4 (wtedy mój mózg powiedzial dość i powiedział łukasz spać).

A dzisiaj kończę projekt i coś czuję że Włodek Szaranowicz może dzisiaj powrócić nabloga... szykuje się wydarzenie sportowe światowej rangi w oxfordzie:)
pozdrawiam

1 Comments:

Anonymous Anonimowy said...

po Oxfordzie i po Londynie :P

11:03 PM  

Prześlij komentarz

<< Home