PW student goes to UK

czwartek, czerwca 08, 2006

That's all folks;(

Taki oto dzień nam nastał, że przyszło się nam moi drodzy wierni czytelnicy pożegnać. Dzisiaj na 99% piszę ostatniego posta na tym wielkim, cudownym, wspaniałym, podziwianym, sławnym wszem i wobec blogu (no dobra może trochę przesadzam nie był taki wielki:))

Podsumujmy więc może tą największą do tej pory przygodę mojego życia:

Było naprawdę świetnie, nauczyłem się i zobaczyłem wiele rzeczy których do tej pory w życiu nie widzialem. Przy czym mówięnauczylem się ale nei mam na myśli za dużo rzeczy akademickich, ale takich bardziej życiowych, rozwinąłem w sobie pasję gotowania (nie będę raczej tego robił po powrocie codziennie ale od czasu do czasu dlaczego nie), ogólnie robiłem duzo rzeczy których wcześniej za często nie wykonywałem sam w domu. Ponadto był to naprawde najbardziej "wild" okres mojego życia jako student. Jak wiadomo moja kochana Alma Mater nie sprzyja rozwijaniu "social relations" jak to tutaj mówią, a tutaj jest wręcz odwrotnie. Poznałem bardzo dużo ludzi, imprezowałem jak nigdy w życiu, praktycznie odpoczywałem przez 4 miesiące.... i dlatego warto tutaj było przyjechać. Dla ludzi i odpoczynku.... (no i oczywiście dla nieprzelicalnie wielu standardów w3c). Poznaje się ludzi z najdalszych zakątków świata, ludzi których w Polsce nei ma i raczej nie będzie, rozmawia się z nimi, pyta jak u nich jest dlaczego przyjechali tutaj, ma się kontakty na calym świecie, coś co w Polsce osiągnąc bardz bardzo trudno.
Poza tym impreza jest codziennie. Oczywiście nie mialem tyle kasy zeby chodzic na nie tak często ale czasami zdarzały się tygodnie że poszedłem gdzies i ze 3 razy w tygodniu. I to nparawde było super.... (żeby jeszcze tak drogo nie było..... znaczy drogo dla przeciętnego Polskieg studenta)
Poza tym nachodzi człowieka taka refleksja, że co z tego, że oni mniej umieją po studiach, to nie ma żadnego znaczenia. Tutaj ma się kontakty, wykładowcy są znanymi w branży ludźmi... i po tem wystarczy że taki typ powie mam tutaj zdolnego studenta może go przyjmiecie... i koleś już jest ustawiony.... a u nas.... no niestety tak za bardzo nie ma....u nas wszystko trzeba samemu, albo mieć znajomości że tak się wyrażę wbudowane.
Były też przykre momenty, znana afera laptopgate ale jak wiadomo życie nigdy nie jest za słodkie i czasem przełknąc co nieco.
Kurcze nie wiem co napisać, to jeden z tych momentów kiedy się ma tyle do przekazania ale nieznajduje się odpowiednich słów....
widziałem Londyn.. fajne miasto... mam gdzie spać w Hongkongu, stanach, Holandii, Francji, Szwajcarii, Oxfordzie i pewnie jeszcze w conajmiej paru miejscach na świecie.... i to jest fajne... teraz trzeba tylko trochę kasy przyciąć i zacząć podróżować...

Wydałem dużo ale zyskałem więcej.... i naprawdę było warto.Dziękuje też Wam drodzy czytelnicy, za słowa komentarzy, za to że czytaliście moje wypociny. Na początku ten blog miał być tylko dla mnie jako zapis moejgo pobytu tutaj, ale potem dowiedziałem się, że ktos go jednak czyta:) I tak powstała radosna tradycja pisania blogów....

No dobra już kończę jeszcze zanudzę was na śmierć a przecież zakończenei musi być dobre w końcu co to za film bez dobrego zakończenia (Marek podpowiada, ze nie ze świętego Lasu)

pan_dziekan is logging off....

p.s. ale jak nie skomentujecie to znajdę wasz IP i zrobię wam taki wjazd na chatę że szkoda gadać:)))
p.s.2 World Cup jutro :P
p.s.3 pozdrawiam wszystkich a najbardziej moją rodzinkę (umożliwili mi tutaj przyjechać), Takich kolegów z Politechniki z którymi bawilem się tutaj absurdalnei zajebiście, ludzi których tu poznałem.

aha byłbym zapomnial

Special Thanks are due to złodzij który zarąbał mi lapka i Morell Hall za najgorszą obsługę jaką można sobie wyobrazić